Autor Wiadomość
graczykowa
PostWysłany: Wto 22:46, 31 Sty 2017    Temat postu:

Zgadzam się z liberalnym1 - udaj się do psychologa, wiesz, że niektórzy z nich cuda działają, tak potrafią podnieść na duchu. Tylko warto iść do dobrej, renomowanej poradni, sprawdzonej i skutecznej. We Wrocławiu taką jest http://psycholog-ms.pl/poradnia/.
alastarzynska
PostWysłany: Czw 13:23, 08 Gru 2016    Temat postu:

Oczywiście walczyć - chyba, że naprawdę już nie widzisz innego wyjścia. Co do rozwodów, polecam Ci co nieco poczytać na tym blogu:
http://kobieta-przed-rozwodem.pl/blog
Jest tam wiele ciekawych i rzeczowych artykułów, które opisują nawet dany przypadek. Jest prowadzony przez biuro detektywistyczne, także można znaleźć tam naprawdę sporo przydatnych informacji.
LoveBeatz
PostWysłany: Wto 10:03, 09 Paź 2012    Temat postu:

Najlepiej zgłoście się na terapie rodzinną - obojgu wam się przyda.... nie rezygnuj tak bez walki.
liberalny1
PostWysłany: Pią 7:27, 21 Wrz 2012    Temat postu:

Stary, to złożony problem... Nie zmusisz żony do tego, aby razem naprawić małżeństwo. Musicie oboje chcieć. Postaraj się z nią pogadać na spokojnie, bez krzyków, przyznaj się, że zawaliłeś. Powiedz, że kochasz. Mówiłeś jej to w ogóle? W najgorszym wypadku sam idź do psychologa. Pokaże Ci jak to wszystko wygląda z zupełnie innej perspektywy. Może coś podpowie. I trzymaj się!
jasio
PostWysłany: Śro 23:56, 19 Wrz 2012    Temat postu: walczyc o rodzine czy sie poddac?

witam - mam straszny dylemat co zrobic walczyc o utrzymanie malzenstwa czy poddac sie bez walki. mianowicie - bylismy zgodnym i dobrym malzenstwem -dzieci nei mamay bo zawsze bylo cos ... po 10 latach doznalem czesciowej obojetnosci- tzn nei reagowalem na klrzyki zony - awantury o cos co lezy o 5cm obok itd nei bylo rozmow i wsparcia - popadlem w uzalezninei od gier przez przegladarke. zona walczyla i dawala kolejne szanse- sek w tym ze te szanse byly wypowiadane tak jak bym ich nei bylo - nie odczuwalem zadnej sprawy na ostrzu noza- zaniedbalem dom sporo mojej winy - nie nauczono mnie okazywac slownie swoje uczucia - robilem to poprzez czyny - nadeszla chwila otrzesienia - zaczalem naprawiac zwiazek - dbac o dom - rozmawiac - odpuscilem gry - lecz nadal nie mowilem o uczuciach - bedac przekonany ze to widac co czuje.po jakims czasie dowiaduje sie ze zona spotkala kogos i si z nim spotyka - tlumacze jej ze naprawimy do konca to zepsulismy a w wiekszej czesci ja - neistety kazdy argument jst torpedowany - typu dawalam szanse chcialam nei bylo cb potrzebowalam- tlumacze zonie ze mozna ze wystarczy chciec - na to slysze rozwod jedyne rozwiazanie- doprowadzilm do spotkania z tym kolesiem pogadalem z nim - powiedialem ze niszczy mi to co dla mnei najwazniejsze - rodzine - powiezialem mu szczze ze zawinilem w woelu sprawach i staram sie jak moge to odkrecic- obietnica z jego strony ze nie bedzie sie nam wcinal - niestety obietnica obietnica- dzwonai smsuja spotykaja sie - proponuje zonie tereapie rodzinna- daje pomysly na przyszlosc - co ozemy do czego mozna dazyc itd- oczywiscie uwzglediam ja w tych marzeniach - chce uzgadnaic rozmawiac - tylko aby mi zechciala pomoc w tym. niestety nie docieraja te slowa - no tak nigdy nei mowilem a teraz pokutuje za to . w nerwach wypowiadam rozne slowa - w nerwach znaczy sie po sluchaniu np 5 godz wrzasku - to i swiety nei da rady - tak mysle , nigdy nic nei zrobilem zonie i nigdy nei zrobie - chodzi o jakakolwiek przemoc- staram si e scalic to co si e rozpadalo - slysze tylko za pozno - po takim wywodzie zadaje pytanie - walczyc czy odpuscic- kocham ja i chcialbym nas - ecz jak to zrobic i skad wziasc sily ? moze to egoizm -- ale bardzo ja kocham - podpowiedzcie bo zwariuje

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group